Maria i Wiesław Korpalowie


MARIA I WIESŁAW KORPALOWIE

Poznali się w 1938 roku w Krakowie.

ONA – nauczycielka i studentka ostatniego roku Wyższego Kursu Nauczycielskiego,

ON – student 4 roku studiów lekarskich na Uniwersytecie Jagiellońskim. Połączyły ich wspólne pasje i zainteresowania: harcerstwo, sztuka i turystyka, umiłowanie przyrody i Ojczyzny.

 Planowanie wspólnej przyszłości spowolnił wybuch II Wojny Światowej.

W 1939 roku Maria, z domu Bochenek, spędzała wakacje w domu rodzinnym w Sułkowicach. Pomagała Matce przy zbiorach plonów z ponad 25 hektarowego gospodarstwa oraz w zarządzaniu młynem i tartakiem (Ojciec - Józef Bochenek - poseł na I sejm RP w 1919 r. zmarł w 1927 r.).

Na wieść o wybuchu wojny ogarnęła Sułkowice gorączka wyjazdu na wschód. Również Rodzina Bochenków zapakowała najpotrzebniejsze rzeczy na wóz i ruszyła wczesnym świtem w kierunku Krakowa. Tylko Maria nie uległa tej psychozie. Została sama by doglądać bydła, trzody, koni i pilnować gospodarstwa. W krzakach ukryła rower z myślą, że na nim ucieknie, gdy nadejdą Niemcy. Nie zdążyła!

3 września rano, już po udoju i obrządku, usłyszała szum motorów. Gdy wyjrzała na podwórze, pełne już było wojskowych samochodów i motocykli. Szczęściem była to jednostka sanitarna towarzysząca oddziałom Wehrmacht’u. Gdy oficer zorientował się, że w domu jest tylko samotna kobieta nie pozwolił swym żołnierzom wejść do domu. Poprosił tylko o mleko, które stało w wiadrach w sieni i wyniósł je na ganek. Sam wszedł, a zobaczywszy fortepian zagrał Poloneza Fryderyka Szopena.

Gdy po południu Rodzina wróciła do Sułkowic (zawrócili z Mogilan) w gospodarstwie panował spokój.

Maria skorzystała z przygotowanego roweru i pojechała do Wadowic by spotkać się z bratem. Nie zastała go już. Jan Bochenek student 4 roku AGH w Krakowie zgłosił się na ochotnika do wojska i jako podporucznik artylerii  wraz z 12. Pułkiem Piechoty 6 Dywizji Armii „Kraków” wziął udział w "kampanii wrześniowej". Zginął 14 września 1939 r. wraz z całym pułkiem pod Banachami (k/Biłgoraja).

Maria podjęła społecznie pracę nauczycielki w Szkole Podstawowej w Sułkowicach i starała się utrzymać w pełnej sprawności rodzinne gospodarstwo.

 

Wiesław Korpal nie był objęty mobilizacją, mimo to 4 września zgłosił się na ochotnika w koszarach przy ulicy Mazowieckiej w Krakowie i został przydzielony, jako lekarz, do kompanii wojska wycofującej się z pod Pszczyny w kierunku wschodnim. Z tą kompanią dotarł aż pod Zamość. W Zwierzyńcu 16 września zagarnęły ich wojska niemieckie. Udało mu się uciec z transportu, a dowiedziawszy się, że armia radziecka uderzyła na Polskę ze wschodu, po długiej wędrówce powrócił do Krakowa. Tu podjął pracę w szpitalu OO. Bonifratrów i wstąpił (1940) do Związku Walki Zbrojnej, a następnie przeszedł w szeregi Armii Krajowej. W ruchu oporu zajmował się głównie ratowaniem ludzi poszukiwanych przez okupanta organizując ich przerzuty za granicę. Wykorzystywał w swojej działalności wiedzę i umiejętności nabyte w harcerstwie oraz zamiłowanie do Tatr i narciarstwa, a także zdolności artystyczne (Rodzina Korpalów to z dziada - pradziada artyści rzeźbiarze i malarze) - do podrabiania dokumentów. Droga przerzutów wiodła z Krakowa przez Szaflary, tatrzańskie szlaki, na Słowację i dalej na południe. Pracował też jako motorniczy w tramwajach krakowskich, co pozwalało mu poruszać się również w godzinach nocnych i przenosić różnego rodzaju wiadomości i przesyłki, czy przejeżdżając przez Getto podrzucać paczki, nie tylko z żywnością. Jego aktywność została jednak namierzona przez hitlerowców. Ostrzeżony, nie zjechał osobiście do zajezdni. By nie narażać Rodziny opuścił Kraków i przeniósł się do Sułkowic.

W Sułkowicach ukrywał się u Bochenków i pracował jako kierownik tartaku i młyna gdzie na przemian zjawiali się to Niemcy, to partyzanci. Trzeba było dużo zimnej krwi i umiejętności organizacyjnych by pomóc partyzantom nie narażając rodziny i mieszkańców Sułkowic. Choć wielokrotnie musiał nocować w „bunkrze” w lesie, nie zaprzestał swej działalności w ruchu oporu. Jednocześnie na tajnych kompletach zaliczał kolejne egzaminy lekarskie w Krakowie lub we Lwowie. Podróże do Lwowa połączone były też z pracą konspiracyjną.

 

Ponieważ końca wojny nie było widać, Maria i Wiesław postanowili się pobrać. Gdy 6 marca 1943 r. na godzinę 18-tą jechali bryczką do kościoła, śnieg padał wielkimi płatami, co goście weselni odczytywali jako prognozę dostatniego życia. Nie było to jednak przysłowiowe "życie usłane różami”. Wraz z całą społecznością Sułkowic i rodziną Bochenków przeżyli pacyfikacje i inne represje okupanta. Dokładnie w rocznicę ślubu urodził się Im syn Witold. Maria i Wiesław odremontowali dawny „dom młynarza” i tam zamieszkali..

W 22 stycznia 1945 r. Janina Bochenkowa (Matka Marii) wróciła z porannej mszy św. z radosną wieścią, że Niemcy uciekli i w Sułkowicach zapanował spokój. Nim jednak zasiedli do obiadu nad ich głowami zaczęły świstać kule. To doborowy batalion SS na ich podwórzu urządził sobie linię obrony przed Armia Radziecką nadciągającą od „góry” Sułkowic (od południa). Znaleźli się więc pod stałym obstrzałem radzieckim. Modrzewiowe bale ścian dworku nie były pewną osłoną przed świstającymi kulami. Schronili się więc do piwnicy pod domem, gdzie cały czas dochodziły odgłosy strzelaniny, tłuczonego szkła i ryku bydła. Z nastaniem nocy zaczął do piwnicy przesączać się dym. To Niemcy dla oświetlenia sobie pola walki podpalili nad ich głowami dworek i przyległe budynki gospodarcze. Stało się jasne, że nie przetrwają w tej piwnicy. Musieli opuścić to „schronienie”. Niemcy pozwolili przejść całej rodzinie do piwnicy pod wozownią. Maria przebiegła jeszcze przez palący się dom by wypuścić bydło, zaś Wiesław ciężarem ciała wyważył drzwi do stajni by uwolnić konie. Jeden z Niemców strzelił do Niego serią z karabinu, na szczęście nie trafił.

Niewielka piwnica pod wozownią, wykonana z betonu, była nieco ciasna dla siedmiorga dorosłych, dwójki dzieci i niemowlęcia. Okazała się jednak na tyle szczelna, że przetrwali w niej dzień i noc bez jedzenia i picia, a nad ich głowami spaliła się reszta dobytku, maszyn i zbiorów. Gdy walka ustała i krewni zaczęli dobijać się dopytując czy żyją, pogorzelisko zasypywał śnieg. Przeżyli wojnę, ale pozostali jedynie w tym, co mieli na sobie! Zanim pomyśleli, że spalona żywcem trzoda chlewna mogłaby być pożywieniem okazało się, że inni pomyśleli o tym wcześniej. Jedynym schronieniem dla całej rodziny stały się dwa pokoiki mieszkania nowożeńców. W tych warunkach Maria i Wiesław zdecydowali się wyjechać do Krakowa. Tam w maju 1945 r. urodziła się ich córka Grażyna.

 

Był to wyjazd wymuszony i z założenia tymczasowy. Od początku Maria i Wiesław Korpalowie chcieli zamieszkać i pracować w Sułkowicach, na własnej ziemi, dla społeczności Sułkowic, jak to czynili ojciec i dziadek Bochenkowie. Okoliczności sprawiły, że mogli powrócić tu dopiero po 25 latach.

 

Wiesław Korpal absolutorium studiów lekarskich otrzymał w 1945 r. Z dyplomem lekarza i z zaliczeniem pełnego stażu zwlekał, aby nie zostać objętym przymusowym wcieleniem do służby wojskowej. W 1948 r. odebrał dyplom, a wiedząc, że żołnierze AK są na swoim terenie „spaleni”, przeniósł się z rodziną do Jasła. Tutaj, w 1949 r., przyszła na świat Ich druga córka - Aleksandra.

W Jaśle Wiesław Korpal pracował 22 lata jako lekarz specjalista radiolog oraz organizator służby zdrowia w powiecie jasielskim. Już w pierwszych latach przeprowadzając badania rentgenowskie stwierdził dużo przypadków gruźlicy i podjął starania o otwarcie Poradni przeciwgruźliczej. 25 łóżkowy oddział był w tym czasie obiektem wzorcowym w Polsce. Następnie, w 1952 r., zorganizował Sanatorium Przeciwgruźlicze w Dębowcu, którego przez 6 lat był dyrektorem. Jednocześnie uzyskał specjalizację z ftyzjatrii i specjalizację II stopnia z radiologii. Na początku lat 50-tych zorganizował wraz z dr Zb. Przybyszowskim Stację Pogotowia Ratunkowego i Poradnię Chirurgiczną. Jako lekarz obwodowy Ubezpieczalni Społecznej organizował i obsługiwał liczne punkty lekarskie w powiecie służąc tamtejszym lekarzom pomocą i radą. W 1951 r. zorganizował Koło Polskiego Towarzystwa Lekarskiego w Jaśle, którego przez wiele lat był wiceprezes, a następnie prezesem. Wspólne starania o budowę nowego budynku szpitala zostały uwieńczone sukcesem w 1966 r. W pierwszym roku działalności nowego szpitala pełnił funkcję lekarza naczelnego, a następnie przez 4 lata był jego dyrektorem. Równocześnie pełnił funkcję Kierownika Pracowni rentgenowskiej i szkolił (już od 1952 r.) radiologów nie tylko z powiatu jasielskiego. Łącznie wyszkolił w Jaśle 21 radiologów I-stopnia i dziewięciu II-go.

Udzielał się też społecznie. Wraz z żoną Marią zorganizowali w Jaśle w latach 1950 - 1960 Koło Przyjaciół Harcerstwa. Urządzali zabawy i spotkania dochodowe z przeznaczeniem na zakup sprzętu obozowego i koszty uczestnictwa w obozach dzieci z uboższych rodzin. Ufundowano też sztandar dla Hufca jasielskiego.

 

W tym czasie „władza ludowa” obłożyła gospodarstwo w Sułkowicach bardzo wysokim kontyngentem nie zważając, że po spaleniu praktycznie nie było narzędzi ani sił do pracy na roli. W 1954 r. Metalowa Spółdzielnia Pracy „Kuźnia” zabrała bez odszkodowania 5,5 ha najlepszych gruntów rolnych pod budowę osiedla robotniczego. Wreszcie w 1957 r. zamknięto młyn będącym własnością Marii. Nie pomogły odwołania i tłumaczenie, że właśnie przeszedł gruntowny remont, że jest jedyny źródłem dochodu dla gospodarstwa. Przeciwnie! Zaraz potem dwa hektary najlepszych gruntów ornych położonych na jedynym równym terenie, włączono bez Jej zgody do Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej, którą zawiązali sąsiedzi. Na szczęście maszyny „nie zastąpiły” ludzi i Spółdzielnia rozpadła się. Zrujnowana ziemia wróciła do właścicielki. Walka o utrzymanie tego skrawka rodzinnej ziemi trwała jednak nadal. W latach 60-tych weszła w życie ustawa na mocy której osoba nie posiadająca przynajmniej kursu rolniczego nie mogła być właścicielem gruntów rolnych choćby ta ziemia należała do niej od wielu lat. I tym razem Maria nie poddała się. Podjęła naukę w studium pomaturalnym w Przemyślu uzyskując w 1966 r. tytuł technika rolnictwa.

Jednocześnie nadzorowała rozpoczęte w Sułkowicach na początku lat 60-tych prace budowlane. Rozpoczęła od produkcji cegły. Pozostałe po spaleniu wozowni filary zabudowała tą cegłą tworząc tymczasowe, na czas budowy, mieszkanie. Następnie na zgliszczach dworku powstała nowoczesna obora i stodoła. Nowy dom mieszkalny został usytuowany powyżej.

 

Ostatecznie w roku 1970 Maria i Wiesław Korpalowie powrócili na stałe do Sułkowic.

 

Wiesław Korpal podjął pracę w szpitalu Powiatowym w Myślenicach jako Kierownik Pracowni rentgenowskiej. Zawsze czynny i otwarty na nowości rozpoczął reorganizację i komputeryzację pracowni. Kontynuował szkolenie młodych radiologów współpracując w tym zakresie z AM w Krakowie. Udzielał się społecznie szczególnie przy reaktywacji Towarzystwa Lekarskiego na tym terenie. W 1981 roku wybrany został przez załogę dyrektorem Szpitala. Funkcję tę pełnił do 1983 r. tj. do chwili przejścia na emeryturę w 70 roku życia. Pracował jednak jeszcze do roku 1998.

Nie należał nigdy do żadnej partii, to też w okresie Polski Ludowej nie otrzymywał za pracę zawodową odznaczeń, z wyjątkiem „Odznaki za wzorową pracę w Służbie Zdrowia” w 1954 r.

W latach „odwilży” i później otrzymał natomiast:

  • Krzyż Partyzancki (1973)
  • Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1981)
  • Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (1992)
  • Krzyż Armii Krajowej (1994)
  • stopień Majora Wojska Polskiego (1995).

 

Po powrocie na rodzinną ziemię Maria Korpal oddała się całkowicie swojej pasji, czyli prowadzeniu gospodarstwa i pracy społecznej na rzecz środowiska. Chętnie i odważnie wprowadzała nowoczesne technologie w produkcji roślinnej i zwierzęcej, dając przykład innym gospodarzom, i dostosowywała swe gospodarstwo do zmieniających się potrzeb rynku. Zarządzała nim do ostatnich dni swego życia.

Działała społecznie w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej, w Spółdzielni Kółek Rolniczych, była członkiem, a następnie długoletnią przewodniczącą, Koła Gospodyń Wiejskich w Sułkowicach, należała do Rady Osiedla, była członkiem Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska Rady Miejskiej w Sułkowicach. Przez wiele lat współpracowała z GUS przesyłając sprawozdania o stanie rolnictwa.

Wśród skierowanych do Niej podziękowań za współpracę i nowatorstwo w rolnictwie można odnaleźć takie odznaki i odznaczenia jak:

  • Brązowy Krzyż Zasługi (1977)
  • Złota Odznaka za Zasługi dla Ziemi Krakowskiej (1978)
  • Odznaka za Zasługi dla Kółek Rolniczych (1987)
  • Medal Zasłużony dla Rolnictwa (1997)

Jednak ani Maria, ani Wiesław Korpalowie nigdy nie pracowali dla nagród czy odznaczeń. Zawsze najważniejsza była dla Nich Rodzina i ojcowizna, a mottem życia "Bóg, Honor i Ojczyzna".

Zmarli w 2014 r.

  • Wiesaw Korpal + 23 marca + w wieku 98 lat
  • Maria z Bochenków Korpalowa + 1 grudnia + mając 100 lat
W Sułkowicach